05 grudnia 2024, 22:52
Julia siedziała na kanapie, trzymając w dłoniach filiżankę herbaty, która dawno wystygła. Przez okno wpadały ostatnie promienie słońca, oświetlając stertę rzeczy rozrzuconych na biurku – notatki, wydruki, ołówki, pamiątki z czasów, gdy wszystko wydawało się prostsze. Projekty, które kiedyś były jej pasją, teraz stały się ciężarem, który musiała oddać, żeby wreszcie się od niego uwolnić.
Otworzyła laptop i weszła na pocztę. W folderze wysłanych maili widniał adres, który znała na pamięć. Ostatnia wiadomość, którą wysłała, była prosta, a jednak pełna emocji. Patrzyła na ekran, szukając w sobie siły, by napisać kolejny list – być może ostatni.
Zaczęła pisać:
„O czymś jeszcze zapomniałam, żeby Ci przesłać, czy jesteś już zadowolony?
Wiesz doskonale, że kochałam bardzo te projekty od samego początku i oddałam im całe swoje serce! To bardzo dużo, nawet jak dla mnie!
Oddałam Ci te projekty, ale to strasznie boli, wiesz? Pewnie masz to gdzieś jak zwykle zresztą, bo taki właśnie jesteś – beznadziejnie nieczuły!
Miłego życia życzę, na tyle mnie tylko stać – żeby życzyć Ci wszystkiego najpiękniejszego!
Nie jestem zła! Jest mi strasznie smutno, że tak bardzo się pomyliłam co do Ciebie.
Żegnaj, mój kocie!”
Wcisnęła „wyślij” bez chwili wahania. Tym razem nie chciała się zatrzymywać, nie chciała rozważać, czy to odpowiednie. Po prostu musiała wyrzucić z siebie wszystko, co przez nią przepływało – smutek, żal, rozczarowanie.
Odchyliła się na krześle i spojrzała na sufit. Słowo „kocie” wciąż rezonowało w jej głowie. To było ich małe, czułe określenie, które teraz brzmiało jak echo w pustym pokoju. Przymknęła oczy, próbując sobie przypomnieć moment, kiedy wszystko zaczęło się psuć. Ale tych momentów było zbyt wiele – drobne niedopowiedzenia, zignorowane sygnały, ciche odsuwanie się od siebie.
„Czy naprawdę się pomyliłam?” – zastanawiała się. A może po prostu chciała widzieć w nim kogoś, kim nigdy nie był? Kogoś, kogo potrzebowała, ale kto nie mógł jej tego dać.
Julia wstała i podeszła do biurka. Na jego rogu leżała mała figurka kota, którą kiedyś od niego dostała – drobny prezent, który wówczas wydawał się pełen znaczenia. Wzięła ją do ręki, ważąc, czy powinna ją wyrzucić, czy może zostawić jako pamiątkę. Po chwili odłożyła ją z powrotem. Nie była jeszcze gotowa, by pożegnać się z tym wszystkim.
Wieczorem usiadła przy komputerze i zaczęła nowy projekt. Tym razem nie był związany z nim. To miało być coś tylko dla niej – coś, co pomoże jej odzyskać równowagę. W głowie miała jedną myśl: czas iść dalej, nawet jeśli to najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek musiała zrobić.
Projekty, które kochała, były już jego. Przyszłość, którą tworzyła, miała należeć do niej.